16 lutego 2025

Cena marzeń i droga do samorealizacji. Jack London "Martin Eden"


 16 lutego 2025

Jack London MARTIN EDEN

Zanim sięgnęłam po tę książkę przeczytałam kilka recenzji i poszperałam trochę, ponieważ Jack London nie jest moim ulubionym pisarzem (tak wiem, to przecież klasyka!). I ku mojemu zdziwieniu właściwie każda z recenzji opisywała jakby inną powieść. Tym bardziej postanowiłam ja przeczytać i chyba ja odbieram ją jeszcze inaczej.

Książka opowiada historię młodego marynarza Martina Edena, który przez przykry zbieg okoliczności trafia do kręgu ludzi z wyższych sfer. Tam poznaje Ruth Morse, kobietę która studiuje na uniwersytecie, pięknie się wysławia, ma wydawać by się mogło własne poglądy na wiele spraw i jest kompletnym przeciwieństwem Martina. Ten, zauroczony dziewczyną i chcąc dorównać jej intelektualnie rozpoczyna samodzielną naukę i postanawia zostać pisarzem. I do tego momentu moja recenzja jest zgodna z innymi.

Dla mnie powieść traktuje o ludzkiej głupocie, ale nie głupocie Ruth czy ludzi z wyższych sfer tylko głupocie ludzi, którzy wbrew swojemu geniuszowi nie potrafią odnaleźć się w realnym świecie. Martin niewątpliwie jest geniuszem, który jest tak skupiony na osiągnięciu celu, że zupełnie zgubił wszystko to co dookoła- życie! Być może jego zachłanność na zdobycie wykształcenia, próba udowodnienia sobie i światu wokół niego własnej wartości tak bardzo go zaślepiły, że kiedy już osiągnął cel, zdobył sławę i majątek nie wystarczyło już sił na cieszenie się owocami swojej pracy. Stał się pusty, wypalony. Tak jakby osiągnięcie celu, który sobie wyznaczył wyssało z niego życie.

„- Powinieneś dbać – odrzekła z płonącymi oczyma – Jesteś chory, żebyś wiedział.

- Nigdy w życiu nie byłem zdrowszy. Przybyło mi dziesięć funtów.

- Nie mówię o ciele. Ale coś tam kiepsko z twoją głową. Popsuła się maszynka do myślenia. Nawet ja, głupia, widzę to.

Martin stąpał koło niej zamyślony

- Dałabym Bóg wie co, żeby ci przeszło – wybuchnęła w nagłym uniesieniu. – Powinieneś być zadowolony, kiedy kobiety patrzą na ciebie w ten sposób! Na takiego mężczyznę jak ty! To jest nienormalne. To dobre dla wymoczków(…).”

Czy zdobycie i posiadanie wiedzy jest tożsame z byciem inteligentnym? Czy kiedy zdobędziemy już wiedzę której chcemy to sprawia, że stajemy się lepsi? Jeśli tak to dla kogo? Lepsi dla siebie czy lepsi w oczach innych? Czy zdobywanie wiedzy uwalnia nas od wszystkich trosk? Te pytania nasuwają mi się po lekturze.

Książka zawiera wiele wątków biograficznych autora. Sama postać głównego bohatera jest w pewnym sensie alter ego Londona, samouka. Był aktywistą, który próbował odmienić swoją przyszłość pisarstwem. Początki były trudne i mało obiecujące, aż w końcu za opowiadanie "Tysiąc śmierci" otrzymał sowite wynagrodzenie, dzięki któremu nie musiał podejmować pracy fizycznej i zająć się pisaniem.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.