5 sierpnia 2025
Juan Gomez-Jurado "Wszystko płonie. Todo arde"
Na okładce tej książki ogień. W środku – kobiety, które
płoną. Nie w sposób dosłowny, choć i literalnych płomieni tu nie brakuje. To
ogień straty, gniewu, buntu. Ogień, który niszczy i oczyszcza jednocześnie.
Juan Gómez-Jurado, autor trylogii o Antonii Scott, powraca z nową historią – i
znów trudno się od niej oderwać.
„Todo Arde” (pol. „Wszystko płonie”) to pierwszy tom nowego
cyklu. Trzy kobiety. Trzy historie. Trzy głosy, które na początku wydają się od
siebie zupełnie oderwane. I jeszcze On – ten, który zawsze widzi wszystko.
Autor buduje napięcie powoli, układa puzzle, które dopiero po czasie zaczynają
układać się w obraz. Ale zanim to się stanie – czujemy niepokój, złość,
współczucie i wreszcie: podziw.
Gómez-Jurado to mistrz narracji. Pisze szybko, konkretnie,
bez zbędnych ozdobników – ale też z wyczuciem i ironią. Wie, kiedy zwolnić,
żeby czytelnik odetchnął, a kiedy wcisnąć gaz do dechy. I choć akcja momentami
pędzi, to to, co naprawdę mnie poruszyło, to psychologiczna głębia bohaterek.
Aura – buntowniczka, która nie cofnie się przed niczym, żeby
chronić swoją córkę.
Mari Paz – kobieta, którą świat przekreślił, ale ona wciąż chce walczyć.
Sere – młoda hakerka z przeszłością, która nie daje o sobie zapomnieć.
Każda z nich jest inna, ale wszystkie łączy jedno: zostały
skrzywdzone. I nie chcą już być ofiarami. To nie są „idealne” postaci, które
podejmują tylko właściwe decyzje. To kobiety wściekłe, nieprzewidywalne, żywe.
I właśnie dzięki temu tak bardzo prawdziwe.
Jako czytelniczka zafascynowana psychologią, zwróciłam uwagę
na subtelne portrety psychiczne. Trauma, wyparcie, mechanizmy obronne – to
wszystko jest tu obecne, ale nienachalnie. Gómez-Jurado pokazuje, jak bardzo
przeszłość wpływa na to, kim jesteśmy tu i teraz. I jak różne strategie
przetrwania wybieramy, kiedy wszystko płonie.
Nie bez znaczenia jest też kontekst społeczny: system, który
nie działa. Mężczyźni, którzy zawodzą. Instytucje, które milczą. To dlatego
kobiety muszą działać na własną rękę. I robią to z godnością, pomimo
wszystkiego.
Na koniec – wielki ukłon za zakończenie. Nie będę
spoilerować, ale powiem tylko tyle: autor zostawia czytelnika z pytaniami. Co
dalej? Czy cena, którą się płaci za zemstę, nie jest zbyt wysoka? Czy gniew
może dawać siłę, czy tylko wypala?
„Todo Arde” to książka o tym, co dzieje się, kiedy wszystko,
co miało być bezpieczne, przestaje istnieć. Ale też o tym, że nawet z popiołów
można zbudować coś nowego. Jeśli tylko ma się odwagę.
A Wy – czytaliście już „Wszystko płonie”? Jakie wrażenia?
Dajcie znać w komentarzach – jestem bardzo ciekawa Waszych opinii.